Artykuły

Karnawał Graczy Blogerów #3 – Długość Gry

By 29 listopada 2013 No Comments

Dzisiaj wpis z w ramach inicjatywy nazwanej Karnawał Graczy Blogerów (o co chodzi dowiecie się na końcu). Będzie więc kilka słów na temat długości gry i jej wpływu na…co? No właśnie. Czy długość ma znaczenie? Czy liczy się technika? 😉 Zacznijmy od początku.

Na początku był Pong.

I nawet, gdy teraz śmiejemy się z jego prostoty i zastanawiamy się jak mógł bawić kogokolwiek – pamiętajmy, że pewne mechanizmy związane z rywalizacją, progresywnością i nagradzaniem są niezmienne. I właśnie od nich chciałbym zacząć.

Gry bawią dlatego, że pozwalają nam uaktywnić pewne obszary mózgu odpowiedzialne za odczuwanie przyjemności. Gdy pokonamy inną osobę, nawet jeśli jest to zwycięstwo całkowicie nieistotne z obiektywnego punktu widzenia – czujemy, że dobrze się spisaliśmy.

Gry bawią również dlatego, że dają poczucie ukończenia jakiegoś etapu. Gdy dopasujemy elementy układanki, skończymy wszystkie questy, zabijemy ostatniego bossa – czujemy, że wykonaliśmy dobrą robotę. Kraina jest bezpieczna, zło przegnane – sprawy uporządkowane. I mózg znowu podaje dawkę endorfin, które są jak ciasteczko dla posłusznej papugi. Dobra robota, graczu!

Pewne mechanizmy związane z poczuciem bycia dobrym w jakiejś dziedzinie uaktywniają się podczas grania w gry – i w zasadzie nie ma znaczenia w co gramy i jak długo. Liczy się to, że czujemy się nagradzani – kończymy pewne etapy, zdobywamy nowe rekordy – istna lawina ciasteczek w nagrodę za dobrą rozgrywkę.

Tylko jak to się ma do długości gier? Według mnie – nijak. Historia wiele razy pokazała, że najlepsze gry wcale nie są tymi najdłuższymi. Za niechlubny przykład niech posłuży choćby drugi Dragon Age. Długość niestety nie nadążyła za jakością.

Zawsze byłem fanem mocnych smaków – krótkie gry takie jak Limbo czy Trine bardzo często swoją siłę opierają właśnie na pozostawieniu pewnego niedosytu. Chociaż nawet nie chodzi o niedosyt, raczej o coś innego – kondensację pewnych przeżyć i historii w krótkiej formie. Twórca ma do przekazania jakąś opowieść i zakłada, że będziemy za nim nadążać i przeżywać rzeczy tak, jak sobie to zamierzył. Dzięki temu możemy w pełni cieszyć się grami, nawet gdy na ich ukończenie poświęcimy nie więcej niż kilka godzin.

Czyli krótkie gry rządzą? Nie tak szybko – wcale tak nie myślę. Gram w RPG odkąd pamiętam i nie wyobrażam sobie, aby jakaś dobra przygoda miała się skończyć po kilku godzinach. Nie dopuszczam myśli, że bohater którego stworzyłem i wychowałem od pierwszego poziomu miałby ot, tak nagle mnie opuścić.

Planescape: Torment nie byłby najlepszą grą na świecie, gdyby nie złożoność i szczegółowość świata przedstawionego. Baldur’s Gate zanudziłby mnie po chwili, gdyby nie ciekawa intryga i przyjemność płynąca z nieskrępowanej eksploracji świata. Jednak te gry były zaplanowane jak niekończące się opowieści. Twórcy wiedzieli, że muszą stworzyć dla nas bardzo obszerny i kompletny świat, gdzie nie ma miejsc na niedomówienia i niedokończone wątki.

Ale wróćmy do wspomnianego wcześniej AssCreed bo o bardzo ciekawy przykład obrazujący poruszany temat. Poprzednia część, czyli historia nawiązująca do walki o niepodległość USA zebrała swego czasu niezłe baty. Gracze zarzucili jej niemal wszystko co zarzucić się dało – odtwórczość, słabą fabułę, nudne misje poboczne, nijakiego głównego bohatera. Tymczasem Black Flag to zupełnie inna jakość – wciągający świat, przebojowe postacie i syndrom jeszcze jednej tury w końcu za każdym rogiem może czekać na nas przygoda.

Ta sama seria, podobna długość i dwa totalnie różne punkty widzenia – daje to do myślenia zwłaszcza, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że obydwie produkcje powstawały równolegle. Czyżby zespół odpowiedzialny za AC4 miał po prostu szczęście? Nie – sądzę, że po prostu developerzy podeszli do tematu z innej strony. Zgodność historyczna została pchnięta na trzeci plan – najważniejsza okazała się rozgrywka i płynąca z niej miodność.

I tak przechodzimy do meritum moich wynurzeń: czy długość gry wpływa na jej jakość. Sądzę, że tak – długość gry zdecydowanie wpływa na jakość, jednak czas spędzony przy rozgrywce nie może być dla nas czasem straconym. Musimy otrzymywać swoje ciasteczko, musimy być karmieni nowymi bodźcami i zmierzać wciąż do jakiegoś odległego, ale osiągalnego celu. Tylko wtedy gra jest warta tego, aby ją wspominać. I być może do niej powrócić w przyszłości! 😉

[hr]

Czym jest Karnawał Graczy Blogerów?

KGB jest próbą przeniesienia Karnawału Blogowego RPG na grunt gier video.

Jego reguły są niezwykle proste. Osoba prowadząca Karnawał podaje temat dotyczący gier video, na który wypowiadać się będą zainteresowani blogerzy. Powinien być on na tyle szeroki i wieloznaczny, by mogły coś o nim napisać zarówno starzy wyjadacze, jak i osoby grające od święta.

Po miesiącu gospodarz Karnawału jest zobowiązany stworzyć podsumowanie aktualnej edycji, czy to w formie listy gołych linków, czy też linków wraz z komentarzem. Prowadzenie zostaje przekazane kolejnemu chętnemu blogerowi. Ten wyznacza następny temat, na który rozpisują się jego koleżanki i kolegi od klawiatur i tak dalej.

Wbrew pozorom Karnawał nie posiada ścisłych reguł, może za wyjątkiem tych podanych niżej. Możesz ugryźć podany temat jak chcesz, traktując go zarówno jako ścisłe wytyczne, jak i jedynie luźną inspirację. Ideą Karnawału jest wymiana myśli, zachęcanie do dyskusji oraz aktywizacja growych blogerów, których, jak wieść gminna niesie, jest w polskiej blogosferze zbyt mało. (źródło)

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.