Jeśli zastanawialiście co się stanie gdy do jednego worka wrzucimy elementy MOBA, hack 'n’ slasha oraz grafikę w stylu Borderlands (i Krater, o którym pisałem – jeśli już o tym mowa) – to nie musicie zastanawiać się dłużej! Oto przed Wami Bloodsports.tv – nowa produkcja niezależnego, szwedzkiego studia Fatshark oraz Toadman Interactive.
W Bloodsports wcielamy się w jednego z gladiatorów walczących na post-apokaliptycznej arenie – nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że przeciwko sobie mamy…rozwścieczonych mieszkańców wiosek. Musicie bowiem wiedzieć, że naszym zadaniem jest ochrona rakiety wycelowanej w losowo wybraną osadę – co jedną turę wysyłana jest kolejna rakieta a coraz bardziej wkurzeni mieszkańcy wysyłają na nas coraz potężniejszych wrogów. Bwahaha – jak to dobrze być tak złym 😈
Jak to zwykle bywa – koncepcja prosta w swych założeniach i gra łatwa do nauki – lecz trudna gdy chcemy osiągnąć mistrzostwo. Do wyboru mamy cztery klasy:
- Bruiser – to typowy tank, czysta i prymitywna siła połączona z dużą wytrzymałością. Jego zadaniem jest skupić na sobie wszystkie ataki i pozwolić reszcie drużyny wybić wrogów do nogi.
- Slayer – to damage-dealer, czyli jednostka niezbyt wytrzymała – ale szybka, śmiertelnie niebezpieczna i zadająca największe obrażenia ze wszystkich klas.
- Regulator – mój faworyt, czyli siejący zamieszanie strzelec wyposażony w zestaw użytecznych gadżetów takich jak granaty ogłuszające, pola siłowe i teleporty.
- Medikus – gdy robi się zbyt gorąco – do akcji wkracza healer, który łata rany i pozwala utrzymać się gladiatorom na nogach kilka sekund dłużej niż przeciwnicy…a często właśnie to decyduje o wyniku walki.
Każda z klas ma dwa warianty – swoiste sub-klasy modyfikujące posiadane zdolności – wpływa to na taktykę i zmusza do zupełnie innego podejścia. Musze przyznać, że prosta mechanika w tym przypadku sprawdza się doskonale – pozwala szybko oswoić się z możliwościami naszego Gladiatora i bez zbędnego wgłębiania się w statystyki – po prostu bawić się wyżynaniem kolejnych hord potworów.
Bo musicie wiedzieć, że wspomniani na początku wieśniacy chroniący swoich wiosek nie są tak bardzo bezbronni. Kolejne fale wrogów stają się coraz potężniejsze – od szeregowych żołnierzy aż po zmutowanych kolosów, pełniących rolę końcowych bossów każdego poziomu.
Pomiędzy falami wrogów możemy (a nawet musimy!) wrócić do punktu startowego, zaklajstrować rany, uzupełnić zapasy i rozdać punkty umiejętności. Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie kilka rzeczy – po pierwsze każda postać ma jakieś specjalne przedmioty i kupując je w odpowiedniej kolejności – może tworzyć z nich nowe.
Jest to coś w rodzaju krótkiego, bardzo uproszczonego craftingu – jednak dodaje ciekawy element i przyznaje naprawdę spore bonusy. Drugą sprawą są umiejętności naszej postaci – zabijając przeciwników zyskujemy punkty doświadczenia – po osiągnięciu kolejnego levelu możemy dodać punkt do wybranej umiejętności klasowej. Czy zdecydujemy się na stworzenie uniwersalnego killera – czy postawimy wszystko na jedną kartę i wrzucimy wszystkie punkty w jednego skilla?
Wybór naprawdę należy do nas i dzięki temu zyskujemy prawdziwą wolność i możemy wypracować swój własny, unikalny styl.
Osobiście mam problem z tą grą – nie jestem wielkim fanem gier typu MOBA – ale uwielbiam wszelkie hack 'n’ slashe. Bloodsports.tv wydaje się być kompromisem pomiędzy tymi dwoma światami. Osobiście wkurzają mnie gry wymagające drużyny (albo jestem za dobry, albo za słaby – nigdy nie ma nic po środku), jednak w przypadku tego tytułu nie zgrzytałem zębami, nie wyżywałem się na klawiaturze i nie rzucałem zaklęć po chorwacku (U pičku materinu! Jak grasz cymbale jeden!). Bawiłem się dobrze – a nawet bardzo dobrze.
I chyba o to chodzi – bo zbyt dużo powstało już gier przeznaczonych dla wąskiego, wybranego grona no-life’ów klikających tysiąc razy na minutę i walących head-shoty jedząc czereśnie.
Także Bloodsports jest dobry i nie brak w nim czarnego humoru, który lubię – jednak całość ma swoje wady.
Największym rozczarowaniem jest dla mnie skopana optymalizacja – mimo, że gra używa komiksowego cell-shadingu i nie powinna mieć problemów nawet na urządzeniach mobilnych – okazuje się, że na mojej potężnej maszynie do grania nie jest w stanie wyciągnąć pełnej rozdzielczości na wysokich detalach. W tej sprawie napiszę jeszcze do twórców, bo może okazać się, że mimo wszystko, problem jednak leży po mojej stronie (ale nie sądzę, bo w tej chwili ogrywam również bardziej wymagające tytuły).
Ogólnie gra ma swoje plusy dodatnie i ujemne – jak to powiedział klasyk, jednak jako zawodowiec nauczyłem się oddzielać trzy warstwy produkcji – artystyczną (grafika/muzyka/fabuła/styl), techniczną (optymalizacja/poziom zaawansowania/możliwości dostosowania) oraz mechanikę (zasady/sterowanie). W przypadku Bloodsports.tv zarówno strona artystyczna jak i mechanika nie pozostawiają wiele do życzenia – są naprawdę dobre, przemyślane i oceniam je na 9/10. Jednak niewybaczalne spadki klatek/s i brak optymalizacji to biedne 4/10 więc ogólna ocena to:
7/10 – Warto